• alles.jpg
  • biga.jpg
  • centrum_napraw.jpg
  • familia.jpg
  • good_car.jpg
  • juszczak.jpg
  • komat.jpg
  • kubaty.jpg
  • lisak.jpg
  • moto_serwis.jpg
  • parkiet_krak.jpg
  • serczyk.jpg
  • wwm.jpg
  • zielinski.jpg

Reklama

  • alteks.jpg
  • geoconsulting.jpg
  • kanczura.jpg
  • kozera.jpg
  • kruk.jpg
  • kucharska.jpg
  • mirex.jpg
  • pp.jpg
  • pralnia.jpg
  • szkolka.jpg
  • weterynarz.jpg

ldKomputery i smartfony umożliwiły nam szybkie komunikowanie się z innymi. Nowoczesne techniki ułatwiają życie, ale... nie wszystkim.
Pan Władysław, emerytowany archiwista, pasjonat motoryzacji przez całe życie jeździł używanymi samochodami średnich marek. Tylko na takie było go stać. Po przejściu na emeryturę wykończył swojego fiata seicento i teraz jeździ tramwajami i autobusami MPK. Z emerytury nigdy nie uskłada na kolejne auto. Tymczasem nagle dostał spadek po zmarłym bogatym krewnym. Postanowił natychmiast kupić sobie pierwszy raz w życiu nowy samochód. Pan Władysław jest „niekomputerowy”, korzysta z domowego telefonu, boi się zamienić go na smartfona. Cóż z tego, że środki ze spadku pozwalają kupić nie tylko smartfona, lecz także nowe auto. Produkowane obecnie samochody mają wmontowane na desce rozdzielczej ekrany i różne inne urządzenia obsługiwane elektronicznie. Pan Władysław krąży po parkingach i zagląda do pięknych wozów, wyglądających na prawie nowe z nadzieją, że natknie się na jakąś markę bez ekranu w środku. Prosi młodszych sąsiadów, by znaleźli jakieś cacko bez zbędnej mu elektroniki. Jak na razie – bez skutku. Pewnie do końca życia będzie korzystał z MPK. Nie cierpi też rozmawiać
z botami, gdy usiłuje zarejestrować się do lekarza. Woli bezpośrednio dotrzeć do przychodni lub szuka takiej, gdzie może zarejestrować się telefonicznie, rozmawiając z żywym człowiekiem. - Nie dla mnie ta nowoczesność w technice – mówi ze smutkiem.
Nie chcę go straszyć przyszłością, która wiążę się z dynamicznym wkraczaniem w codzienne życie sztucznej inteligencji. Ta zresztą niepokoi wiele starszych osób. Zanosi się na to, że zamiast opiekunki, niedołężnym, niesamodzielnym ludziom pomagać będą roboty. To one opanowują coraz więcej dziedzin życia, np. usprawniają pracę chirurgów.
Niewątpliwie rozwój sztucznej inteligencji cieszy młodych, którzy liczą na ułatwienia w pracy w administracji i biznesie. Jednak nawet ci nie najstarsi boją się utraty miejsc pracy, bo mogą zastąpić ich urządzenia inteligentne.
Postęp techniczny jest nieunikniony, ale czy zdoła on zmienić ludzi na lepszych? Czy będziemy lepiej się rozumieć, lepiej komunikować? Już teraz rozmowy na czacie czy telefoniczne zubożyły nasze interakcje. Uważam, że nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu, gdy możemy odbierać nastrój drugiego człowieka, możemy mu współczuć lub cieszyć się z nim. Możemy go przytulić, poklepać po ramieniu by dodać mu otuchy, otrzeć łzę z policzka zapłakanej przyjaciółki, możemy wypłakać się w klapy partnerowi lub go czule ucałować. Tego nigdy nie zrobi robot i sztuczna inteligencja.
To jeśli chodzi o relacje z ludźmi. A stosunek człowieka do innych istot? Czy wysoko rozwinięta technika ma szanse wpłynąć na tych, którzy maltretują zwierzęta? Media co i raz pokazują nam nieludzko potraktowane psy, koty, konie i inne okazy wynaturzeń człowieka.
Mam wrażenie, że zło z serca i umysłu człowieka nigdy nie zniknie. Odhumanizowanie istoty ludzkiej nie ma nic wspólnego z rozwojem techniki. Dlaczego ludzkość nie troszczy się o rozwój wyższych uczuć w naszej naturze tak bardzo, jak o rozwój rozwiązań technicznych? Czy społeczeństwa o wysokiej cywilizacji są bardziej moralne, współczujące tym mniej rozwiniętym i biedniejszym – nie dostrzegam tego. „Syty nie rozumie głodnego” - mówi stare porzekadło i chyba mnóstwo w tym racji.
Czytałam kiedyś o afrykańskim plemieniu, którego nasz świat postanowił ucywilizować. Naukowcy i postępowi działacze udali się do Afryki i ludziom z dzikiego plemienia zaproponowali zainstalowanie prądu. Plemię skonsultowało się ze swoim przywódcą – czarownikiem i odpowiedziało negatywnie na propozycję. Przedstawiciele naszego świata po pewnym czasie zabrali ze sobą lampy, elektryczne maszyny do szycia i inne urządzenia, które miałyby ułatwić egzystencję członkom afrykańskiego plemienia. Zwołali plemię, zainstalowali i uruchomili przywiezione sprzęty. Przekonywali zwłaszcza kobiety, jak łatwo gotuje się potrawy na elektrycznych kuchenkach a nie na ognisku, szyje się odzież na maszynach a nie igłami z kości zwierząt, jak przyjemniej będą się wszyscy czuli w oświetlonych chatach. Tę nowoczesność chcieli wprowadzić bez żądania jakichkolwiek pieniędzy od plemienia, ponieważ program badawczy posiadał znaczne środki na ucywilizowanie wiosek plemiennych. Na to tubylcy stwierdzili, że nie potrzebują żadnych nowoczesnych urządzeń a środki na nie przeznaczone powinny zostać przekazane na wybudowanie pięknej, ozdobnej bramy dla czarownika i dusz zmarłych przodków przez niego przywoływanych. Zgodnie z zasadą, że nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę, wstrzymano realizować ten program badawczy.
Nie twierdzę, że trzeba zaprzestać pracować nad rozwojem sztucznej inteligencji i techniki, lecz myślę, że należy przygotować najpierw mentalnie ludzi na ich przyjęcie, nie mówiąc o konieczności równoległej pracy nad kondycją moralną człowieka.

Lucyna Drelinkiewicz

karixo.jpg