Mimo że nie jestem z pokolenia, które wychowywano na Jachowiczu, to jednak jego strofy towarzyszyły mojemu dzieciństwu. Nie mam pojęcia, skąd w domu wzięła się doszczętnie zaczytana książka formatu A4 w różowej okładce, ale wiem na pewno, że w tym domu była, a ja, jako dziecko, które dość wcześnie zaczęło samodzielnie czytać, czytałam ją z pasją. „Nie rusz Andziu tego kwiatka”, „Raz swawolny Tadeuszek”, czy – król królów – „Pan kotek był chory”, to wierszyki, które znam na pamięć do dzisiaj. Ich staroświecki dydaktyzm raczej mnie bawi i wzrusza niż denerwuje. Jachowicz napisał również wiersz do bólu dydaktyczny „Kraj ojczysty”, który już mało kto pamięta, a z którego cytat jest dość powszechnie znany. „Cudze chwalicie, swego nie znacie, Sami nie wiecie, co posiadacie.”
Czemu dziś o tym wspominam? Dlatego, że wczoraj odbyłam najpierw niezobowiązującą rozmowę z jedną z mieszkanek naszej gminy, a potem poszłam z mężem i psem na równie niezobowiązujący spacer. Celem był Krzyż Milenijny w Karniowicach i Dolina Bolechowicka; miejsca tyleż piękne, co oczywiste. U góry doliny byliśmy sami. Ok, spotkaliśmy dwie rodziny – jedną, jak my, z psem, drugą – bez. Natomiast u wejścia do doliny – dzikie tłumy. (Nie w sensie „dzikiej tłuszczy”, ale w tym, że tych ludzi było naprawdę bardzo dużo.) Sporo samochodów na krakowskich rejestracjach. I tak sobie pomyślałam, że wiem, że w Gminie Zabierzów mieszka teraz sporo osób, które przeprowadziły się tu z Krakowa, i wciąż jeżdżą na krakowskich blachach. Ale to nie byli ludzie stąd. Przyjechali, żeby skorzystać z ładnej pogody w ładnej okolicy zupełnie niedaleko domu. I pomyślałam sobie, że to, co jest najpiękniejsze w naszej okolicy, całkiem dobrze sobie radzi, mimo braku intensywnych działań promocyjnych (przynajmniej tych zinstytucjonalizowanych); reklama szeptana w zupełności starcza. A potem pomyślałam też o wycieczkach rowerowych moich i mojego męża, których celem jest bliższa i dalsza okolica i o tym, jak często w miejscach absolutnie pięknych jesteśmy zupełnie sami. Park Krajobrazowy Dolinki Krakowskie, który rozciąga się w okolicy jest zachwycający. I tak, jak do Doliny Kobylańskiej, Będkowskiej, czy Bolechowickiej, ściągają tłumy, tak już na przykład Dolina Szklarki jest prawie zupełnie nieznana. A piękna! A dolina Racławki? Brzoskwini? Aleksandrowicka? Inne dolinki? Chyba niespecjalnie często są odwiedzane. A Las Zabierzowski? Garb Tenczyński? Kamieniołom w Dębniku? Czarny Staw? Dolina Miękini i nieczynny już kamieniołom? Puszcza Dulowska? Wymieniać mogłabym długo, bo i jest co wymieniać. To są rewelacyjne miejsca wypadowe – zarówno na piechotę, jak i na rowerze, czy nawet samochodem. Od kilku lat sporo jeżdżę na rowerze; mogę, nie bez kozery, powiedzieć, że np. Podlasie zjechałam niemalże wzdłuż i wszerz. W zeszłym roku z perspektywy siodełka rowerowego zwiedzałam magiczne Roztocze. I wiecie co? Kiedy tak sobie pomyślę, co takiego jest tam, a czego nie ma tu, to poza odległością do tzw. „cywilizacji” niewiele przychodzi mi do głowy. Owszem, Podlasie jest piękne i magiczne (dlatego wracam tam co rok), Roztocze tak samo. Ale zapewniam – nasza najbliższa okolica w niczym im nie ustępuje urodą (jeżeli czasem wręcz ich nie przewyższa!). Doceńmy to, co posiadamy. Bo otacza nas piękno. Teraz, na początku maja, to piękno jest szczególnie zachwycające.
Gabriela Kucharska